niedziela, 16 sierpnia 2015

Od Tobiasa

Chodziłem po terenach watahy z nudów. Niezbyt miałem co robić, a nie chciało mi się z nikim gadać.
Słońce przygrzewało moją sierść przyjemnie łaskocząc mnie swoimi promieniami. Po jakimś czasie pod moimi łapami poczułem piasek. Znajdowałem się na Złocistej Plaży. Rozejrzałem się dookoła.
-Ale tu pusto. - mruknąłem do siebie i podszedłem do wody. Była przyjemnie ciepła więc do niej wszedłem, oczywiście skrzydła podniosłem, aby nie zamoczyć piór. Trudno by mi się potem chodziło z takimi ciężkimi. Po chwili stania w wodzie coś na mnie wpadło, przez co runąłem jak długi.
- Uważaj! - warknąłem, patrząc jak się okazało na waderę. NIe bardzo obchodziło mnie, kim jest. Zamachałem skrzydłami aby je otrzepać, jednak dalej były nieznośnie ciężkie i mokre - Wyobrażas sobie jakie to nie wygodne, chodzić z tak mokrymi skrzydłami? - powiedziałem niemiłym tonem. Byłem na nią wściekły, i to bardzo.
Jak najszybciej wyszedłem z wody, a skrzydła ciągnąłem po piachu. Była za ciężkie aby je w ogóle złożyć.

< Parade? >

Uwaga do właścicielki Tobiasa - uważaj na ortografię i interpunkcję. Robisz straszne błędy, ostatni raz je poprawiam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz