Od mojego mordu minął jakiś miesiąc, a ja wciąż nie mogłem dojść do siebie. Przed oczami wciąż stawały mi obrazy przerażonych waderek i szczeniaków. Miałem wielkie wyrzuty sumienia, ale w moim szale nie potrafiłem nic zrobić. Było tam tak wiele młodych... Odgoniłem od siebie dręczące mnie myśli i przybrałem obojętny wyraz twarzy.
-Muszę się opanować - Powiedziałem sam do siebie - Muszę wziąć się w garść...
Nagle usłyszałem jakiś szelest w krzakach - kurczę- pomyślałem -ktoś mnie usłyszał.
Ostrożnie podkradłem się do krzaków, a następnie skoczyłem w nie oczekując zderzenia z prześladowcą. Myliłem się. Osoba którą usłyszałem nie była w krzakach, a za nimi. Przeleciałem przez krzaki, zrobiłem trzy koziołki, obróciłem się i ujrzałem granatowo-niebieską wilczycę.
-Ała, moja głowa! A tak w ogóle, to kim jesteś i czemu mnie szpiegujesz? -spytałem waderkę.
-Jestem Phantom i wcale cię nie szpieguję, sprawdzałam tylko czy na terenie mojej watahy wszystko gra.
-Ja jestem Mystic Spirit i... czekaj, to tu jest jakaś wataha?
<Phantom?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz