poniedziałek, 13 lipca 2015

Od Tobiasa do Katherine

Latałem nad terenami jakiejś watahy kiedy zauważyłem waderę i basiora. Znałem go skądś. No tak był synem pewnego alfy, którego kiedyś zabiłem. Wadera przed nim uciekała, przez co nie zauważyła klifu. Szybko tam poleciałem i zanim cokolwiek jej się stało była znowu na górze.
- Ty młotek zostaw tą panią w spokoju. - warknąłem strząsając włosy z oczy.
- Wreszcie cię znalazłem Cztery. - powiedział patrząc mi w oczy - zemszczę się za mojego ojca i watahę.
- No czekam. - prychnąłem. Wilk chciał wytworzyć z siebie wodę. Skorzystałem z okazji i trafił w niego piorun momentalnie padł nieżywy na ziemie. Spojrzałem na waderę. Ta otworzyła pysk z zamiarem odezwania się.

(Katherine?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz